Prawo do bycia rodzicem

Wedle statystyk około dwa miliony dzieci w Polsce wychowuje się w rodzinach niepełnych. Biorąc pod uwagę, że z roku na rok rośnie również liczba rozwodów, a także urodzeń dzieci ze związków nieformalnych, należy spodziewać się, że ilość rodziców (w przeważającej większości ojców) borykających się z problem dotyczącym odbywania kontaktów z własnym dzieckiem, będzie niestety  ciągle rosła. Spraw o ustalenie kontaktów będzie na wokandzie coraz więcej. I coraz więcej postępowań o ich wykonywanie.

Cóż z tego, kiedy z goryczą przychodzi powiedzieć, że wprowadzona w 2012 r., formuła egzekwowania praw drugiego rodzica do widywania się z własnym dzieckiem, nie sprawdziła się na tyle, aby móc dzisiaj, po pięciu latach, stwierdzić, że system gwarantuje równe prawa matki i ojca do bycia rodzicem. Problem nie leży w braku prawnych mechanizmów, lecz w ich stosowaniu, co po raz kolejny okazało się bolączką wymiaru sprawiedliwości. Taka jest smutna rzeczywistości większości rodziców. Sprawy o wykonanie kontaktów są albo traktowane jako „niższej rangi” albo przeprowadza się w nich rozwlekłe postępowanie dowodowe na okoliczności, które nie mają żadnego znaczenia z perspektywy badania przesłanek stosowania przepisów 59815 i n. k.p.c.

W całym tym sądowym zamieszaniu nikogo nie wzrusza już, że ojciec nie widział swojego syna od kilku lat lub nie może spędzić z córką więcej niż 5 minut przed drzwiami domu, w dodatku w obecności kuratora. Trudno. I chociaż do wydania postanowienia o zagrożeniu nakazaniem zapłaty wystarczy ustalić, że do kontaktów nie dochodzi i jest to czyn zawiniony przez rodzica opiekującego się dzieckiem na co dzień to zdarza się, że sąd prowadzi rozwlekłe postępowanie powielające dowody z etapu ustalania kontaktów (choć biegnący czas nie wpływa pozytywnie na więź z małoletnim) lub też orzeka kwotę zagrożenia nakazaniem zapłaty na bardzo niskim poziomie. Bo, czy ktokolwiek wierzy, że suma 50 zł za nieodbyte spotkanie może zmobilizować do zmiany nastawienia względem kontaktów?

Nie chcę, by brzmiało to jak oskarżenie pod adresem wszystkich sędziów rodzinnych, bo wiele z postępowań wykonawczych doprowadziło do zmiany postępowania po stronie matek i ojców. Wiem, że są sędziowie, którzy orzekają odważnie, nie traktując ojca domagającego się skutecznego wykonywania kontaktów jako osoby, która chce „zarobić” poprzez wszczynanie egzekucji kontaktów. Tym większa we mnie rozczarowanie, gdy przychodzi mi zmierzyć się ze sprawą, w której nikt o prawach ojca nie pamięta. Nawet ostatnia instancja.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *